Na wstępie chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze pod poprzednim wpisem. Jesteście niesamowite i nie spodziewałam się, że usłyszę tyle przemiłych słów! Wasze słowa niesamowicie mnie zmotywowały do tego, by trwać w swoich postanowieniach i nie rezygnować ze swojego celu. I obiecuję, że gdy będę wrzucać kolejne zdjęcie porównawcze, będziecie mogły być ze mnie dumne :).
Dziękuję jeszcze raz, bo to wiele dla mnie znaczy.
Ostatnio wzięłam się porządnie za rozciąganie. Do tej pory wykonywałam parę ćwiczeń tego typu po treningach, ale nigdy nie poświęcałam temu tematowi zbyt wiele czasu. A to błąd! Odpowiedni streching likwiduje nieprzyjemne napięcie mięśni, zapobiega kontuzjom, poprawia koordynację ruchową. Zalet jest całe mnóstwo, trzeba więc korzystać. :)
Zrobienie szpagatu było zawsze moim celem typu "chciałabym". Zawsze chciałam, ale nigdy nie zrobiłam nic w tym kierunku. Pora to zmienić! W ciągu najbliższych kilku-kilkunastu tygodni (miesięcy?) będę regularnie się rozciągać (codziennie!), aby w końcu szpagat zrobić.
Nie ukrywam, że przede mną daleka droga, bo jestem praktycznie wcale nierozciągnięta, ale już po tych kilku dniach zauważyłam poprawę - nie jest ogromna, ale małe kroczki mi wystarczą. Zaczęłam od filmiku "wprowadzającego", ćwiczenia, które są tam pokazane robię przy każdej sesji strechingu:
Do tego, jak rozgrzewkę, rozciąganie dynamiczne:
Znalazłam też bardzo przyjemne gify, obrazujące pozycje do rozciągania na blogu bycidealna.pl:
Polecam również post Agaty Z z bloga fitness-all-day, która postawiła sobie za cel zrobienie szpagatu (klik) i po miesiącu go wykonała (klik). Żywię głęboką nadzieję, że też będę mogła za jakiś czas pochwalić się podobnym postem! Autorce bardzo gratuluję i podziwiam. :)
Jeśli znacie jeszcze jakieś dobre ćwiczenia rozciągające pod kątem szpagatu bądź możecie udzielić mi rad z własnego doświadczenia, będę bardzo wdzięczna.
A dzisiaj wieczorem - MARATON TRENINGOWY BLOGEREK!